A może morze? – czyli ahoj, Bałtyku!

„Tegoroczne wakacje w bardzo wielu przypadkach minęły się z planem. Część ludzi wybrała się na przykład nad Bałtyk, natomiast niektórzy woleli zostać w domu. Jeśli należycie do tej pierwszej grupy, mam nadzieję, że wróciliście szczęśliwi i zdrowi. Dzisiaj przygotowałam znakomitą niespodziankę i dla wyjazdowiczów, i dla domatorów. Aby poczuć jej klimat, spróbujcie wyobrazić sobie morską bryzę, dzięki której włosy tańczą i co kilka sekund wpadają do oczu lub do ust. Przypomnijcie sobie parzący w stopy piasek, obklejający mokre od wody nogi. Poczujcie promyki słońca na twarzy (oczywiście wcześniej posmarowanej kremem z filtrem). Skoro już znaleźliśmy się nad Bałtykiem, pozostańmy tutaj na jakiś czas i poznajmy bałtyckie ciekawostki.

Morze Bałtyckie to najmłodsze morze na naszej planecie. Jest tylko ociupinkę starsze od nas. Liczy zaledwie… dwanaście tysięcy lat. Niezbyt wiele, prawda? To także dość chłodne morze. Latem temperatura wody raczej niechętnie przekracza dwadzieścia stopni Celsjusza. Natomiast zimą wynosi około trzech stopni. Brr, aż poczułam chłód na rękach. Jak już pewnie wiecie, zasolenie Bałtyku nie należy do oszałamiających liczb. W tabeli zasolenia z innymi morzami i oceanami, nasze morze zdecydowanie nie szczytuje, dlatego jest nazywane morzem słonawym. Bałtyk ma siedem i pół grama soli na litr wody. Tak dla porównania, Morze Śródziemne ma trzydzieści sześć gramów soli na litr wody, natomiast Morze Martwe – aż trzysta! Należy pamiętać, że im bardziej woda jest słona, tym łatwiej unosimy się na jej powierzchni. Morze Bałtyckie jest także dość płytkie. Ile wynosi jego średnia głębokość? I jak myślicie, z jakiego języka wywodzi się nazwa naszego morza? Macie może jakieś pomysły?

Czy znajdziemy w Bałtyku ogromnego rekina, pięknego wieloryba lub zadziwiającego marlina? Oczywiście, że nie. Wielkie stwory nie zaprzyjaźniły się z tym morzem. Dlaczego? Ponieważ Bałtyk jest morzem zamkniętym. A czy wiecie, jakie ryby polubiły się z Bałtykiem? Mogę Wam podpowiedzieć. Pierwsza ryba nazywana jest srebrem Bałtyku. Kiedyś tak licznie zaatakowała to morze, że mówiło się o niej „chwast”. Teraz można szukać jej ze świecą (a raczej z wodoodporną latarką) w dłoni. Ma około czternaście centymetrów długości. Znacznie różni się od dobrze znanej nam ryby drapieżnej. Niezwykle eleganckiej, z wąsem na podbródku. Ona z kolei grasuje w Bałtyku w sporych ilościach. To dlatego, że jest zimnolubna. Wiecie, że w Morzu Bałtyckim mieszka… kuzyn konika morskiego? Naprawdę, nie żartuję! Wyposażony jest w chwytny ogon, który służy do czepiania się morskich traw. Jest cienki i długi. Z pewnością przypomnicie sobie, co to za ryby.

Okazuje się, że w Bałtyku gości także krewny delfina, czyli morświn. To gatunek zagrożony. Zaledwie kilka osobników pozostało w Bałtyku. Jeśli kiedykolwiek powitacie Morze Bałtyckie wiosną i spakujecie do kieszeni szczyptę szczęścia, możecie zobaczyć na plaży niewielkie foczki. Nie zbliżajcie się do nich, obserwujcie je z daleka! Ale z daleka z całą pewnością nie musicie obserwować bursztynów, czyli złota Bałtyku. Bursztyn to żywica z drzew iglastych, która zastygła dziesiątki milionów lat temu. W niektórych kroplach żywicy można dostrzec zatopione owady i roślinki. Bursztyny prezentują się nie tylko w żółci, brązie lub czerwieni. Występują też w barwie białej, a nawet niebieskiej czy szarej! Na bursztynowe poszukiwania najlepiej wybrać się wczesnym rankiem po sztormie. Wtedy można zebrać prawdziwe złote skarby!

Przeskoczmy do czasów, w których nie istniały jeszcze elastyczne, szybkoschnące kostiumy kąpielowe. Dawniej robiło się je własnoręcznie, na drutach lub na szydełku. Każdy strój do pływania wyglądał zupełnie inaczej, nie było dwóch takich samych. Po wyjściu z morza w ciężkim, przemoczonym kostiumie można było usłyszeć sprzedawcę lodów. Ubrany w biały fartuch oraz z zawieszoną na szyi drewnianą skrzynką głośno krzyczał: „Lody! Looooody! Lody Mewa na patyku!”. Gdy brzuszek i kubki smakowe były już uśmiechnięte, spacer po molo w Sopocie kusił jeszcze bardziej. To najdłuższe molo w calutkiej Europie! Zgadnijcie, ile wynosi jego długość!

Założę się, że każdy z Was choć raz podziwiał morską panoramę z okna latarni. Wysyłanie światła to całodobowe zajęcie wszystkich latarni. Każda z nich ma swój własny zakodowany język – sygnał świetlny. Znają go tylko marynarze oraz żeglarze. W Polsce znajduje się piętnaście czynnych latarni. Większość z nich można odwiedzić i na własne oczy zobaczyć przeogromną świecącą żarówkę. Aby wspiąć się na wysoką latarnię, trzeba pokonać naprawdę sporo schodów. Najwyższa polska migająca wieża znajdująca się w Świnoujściu, skrywa wewnątrz ponad trzysta schodów. Jestem bardzo ciekawa, czy wiecie, jak daleko potrafi sięgnąć światło latarni morskiej. Zdradzę tylko, że to dwadzieścia cztery mile morskie. Mila morska – tak w przybliżeniu – mieści w sobie jeden i osiem dziesiątych kilometra. Teraz już z łatwością możecie rozwikłać zagadkę o świetlnym zasięgu latarni.

Kiedy sięgniecie po „A może morze?” poznacie zabawy z kamykami oraz tajemnice piszczącego piasku. Dowiecie się, kim są morzeczki i co noszą na swoich szyjach. Staniecie się ekspertami od rodzajów statków oraz morskich legend. Wypowiecie swoje imię posługując się alfabetem Morse’a. Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot, dwie przyjaciółki oraz autorki dzisiejszej pozycji, zafundują Wam całą górę radości! Pomogą Wam odwiedzić nasze Morze Bałtyckie, nie wyściubiając nawet czubka nosa z pokoju! „A może morze?” to książka, której możecie być współautorami. Ten zeszyt zawiera sporo miejsca na Wasze odpowiedzi, emocje oraz przygody. Nie wahajcie się ani chwili dłużej – wybierzcie się nad Bałtyk razem z Barbarą Caillot i Aleksandrą Karkowską!”

Maja Sołtysik
blog CzyTa Maja
2 sierpnia 2020