Dlaczego kocich łapek nie zbieramy?
„Co to jest okulorka, kurto czy murcato? Jak smakuje sałaciorka? Które z drzew uważane jest za królową tatrzańskich lasów?
Ci, którzy znają ich książkę „Na Giewont się patrzy”, na pewno nabędą „Zeszyty tatrzańskie”. Barbara Caillot Dubus i Aleksandra Karkowska to warszawianki zakochane w góralskiej tradycji, zwyczajach, kulturze. Patrzą zewnątrz i dzięki temu dostrzegają to, czego my górale nie widzimy. Ich książka „Na Giewont się patrzy” to wynik rozmów z 29 osobami z Podhala, które wspominają czasy przeszłe – to jak wyglądało dawniej życie, co się jadło, jak spędzało czas.
„Zeszyty tatrzańskie” to ta sama tematyka. Ale formą przypominają zeszyty ćwiczeń i są pretekstem do osobistego zanurzenia się w dawnych czasach na Podhalu poprzez rozmowy ze starszymi góralami- własną babcią, sąsiadką czy gaździnką, u której spędzamy wakacje. „To książka dla osób w wieku 7 plus” – mówią same autorki. Dla dzieci i dla dorosłych, dla tych, którzy mieszkają na Podhalu i dla tych, którzy przyjeżdżają tu na wakacje i chcą pogłębić wiedzę o tym regionie. Zeszyty tatrzańskie to pomysł na wspólne spędzenie czasu, zabawę w dziennikarza, który robi wywiady, szuka informacji. Publikacja, przy której się uśmiechniemy, wzruszymy, zdziwimy. A kiedy już wypełnimy ją całą, możemy czuć się jej współautorami i odłożyć na półkę, wśród innych książek.
Ale zanim to się stanie, warto z „Zeszytem tatrzański” spędzić trochę czasu. Jest w nim wiele interesujących ciekawostek, np. o tym, że w Tatrach jest około 40 jezior. I że górale wierzyli, że są połączone podziemnymi kanałami z morzami, stąd nazwa Morskie Oko. O tym, że pod nazwą „kocich łapek” kryją się szarotki, które są pod ochroną. Albo o tym, jak górale leczyli się z kaszlu za pomocą ziemniaków. Są pytania, na które samemu trzeba odpowiedzieć lub poprosić kogoś o pomoc. Jest miejsce na własny zielnik, rysunki. I tematy do przedyskutowania z tymi, którzy żyli drzewiej.
Jest też międzypokoleniowa ankieta góralska, którą należy wypełnić z kimś starszym. Autorkom udało się przemycić wiedzę z zakresu etnografii, historii, przyrody, a wszystko w pigułce. Zeszyty nie przypominają podręcznika, są napisane lekko.
Barbara Caillot i Aleksandra Karkowska to warszawianki z Sadyby. Poznały się przy okazji organizowania na swoim osiedlu „Otwartych Ogrodów”, imprezy, podczas której mieszkańcy otwierają swoje ogrody i dzielą się swoimi pasjami, użyczają przestrzeni dla innych artystów. Barbara i Ola wpadły na pomysł uaktywnienia starszych. Chciały ich namówić do wyciągnięcia albumów ze starymi zdjęciami i opowieści o dawnych czasach. Gdy zobaczyły, jak chętnie starsze osoby opowiadają o przeszłości i jak ciekawe są to informacje, postanowiły z tego zrobić książkę. I tak powstały „Banany z cukru pudru”. Potem przyszła kolej na pierwszy Zeszyt bananowy, który miał być zachętą do rozmów młodych osób ze starszymi. Były tam konkretne propozycje pytań, które można zadać, zadań do wykonania. Takie zeszyty wyszły już trzy. Zainteresowanie książką i zeszytami przeszło najśmielsze oczekiwanie autorek.
Ponieważ Barbara Caillot od dzieciństwa związana jest z Podhalem i ma do tego regionu ogromny sentyment, namówiła Aleksandrę, by podobną książkę i zeszyty poświęcić właśnie temu zakątkowi. Barbara urodziła się i mieszkała w Paryżu, ale jej dziadkowie w latach 70. Kupili w Kościelisku dom i na emeryturze przeprowadzili się do niego z Poznania. „Przyjeżdżałam do nich co roku, bawiłam się z miejscowymi dzieciakami, pasłam z nimi krowy, nauczyłam się nawet mówić gwarą” – wspomina. „Byłam zachwycona tutejszą kulturą, tradycją, mentalnością górali. Dlatego postanowiłam namówić Olę, żebyśmy kolejną książkę, podobną do „Bananów z cukru pudru”, zrobiły właśnie tutaj.”- mówi. I tym razem książka została ciepło przyjęta przez czytelników. Po niej przyszła kolej na „Zeszyt tatrzański”. „Miałyśmy przy pracy nad nim mnóstwo przyjemności” – twierdzą zgodnie. Pierwszy zeszyt tatrzański na tytuł „My tradycji nie gubimy” – „Te słowa usłyszałyśmy od Jana Gruszki z Dzianisza, który robi powozy. A o tym, że kocie łapki to szarotki, usłyszałyśmy od Józefa Pitonia” – opowiadają.
Podobnie jak lektura książki „Na Giewont się patrzy”, tak lektura „Zeszytu tatrzańskiego” to przyjemność estetyczna. Wszystkie elementy graficzne pochodzą z przedwojennej publikacji Stanisława Barabasza „Sztuka Ludowa na Podhalu cz.II Witów” (1930) i unikatowej książki Władysława Matlakowskiego z 1901 roku „Zdobienie i sprzęt ludu polskiego na Podhalu”.”
Beata Zalot, artystka, dziennikarka
Tygodnik Podhalański
1 lipca 2017