“Marsz, marsz Batory” – o transatlantyku M/S Batory.

O transatlantyku M/S Batory jeszcze z okładki dowiadujemy się: “33 lata pływał pod polską banderą, odbył 222 regularne rejsy oceaniczne, przewożąc podczas nich ponad 270 tysięcy pasażerów.” Ale to nie jest książka suchych faktów. Dalej klucz: “Dla wielu z tych osób to była podróż w jedną stronę – podróż na emigrację, podróż życia…”.

Caillot i Karkowska odnalazły i porozmawiały z 50 pasażerami i 7 osobami z załogi. Fragmenty ich wypowiedzi znajdują się w książce. Podzielono ją na trzy części. Pierwsza odpowiada przygotowaniom i pożegnaniom, druga mówi o samym statku i rejsie, wreszcie trzecia dotyczy oczekiwań i rzeczywistości “tam” – na emigracji w Kanadzie i Stanach. A my czujemy, że jesteśmy na pokładzie: pożegnani solidnie i uroczyście, płyniemy i trwamy te 11 dni na morzu.

Każda kolejna osoba dopowiada coś interesującego, coś, czego nie znajdziemy w historycznych faktach. Doświadczenie, samopoczucie, i w końcu czujemy jak rzuca tym statkiem na falach. Ze wszystkich tych rozdziałów, najmniej interesujący jest dla mnie ten emigracyjny. Opowiedziany został gdzie indziej, dogłębniej, lepiej, i wyłącznie. Tutaj jednak istotny, bo mówi o pasażerach jednego statku. Te wspomnienia się pochłania, na raz, z coraz większymi oczami.

A skoro już o oczach. Zdjęcia!!! “Fotografie oraz elementy graficzne wykorzystane w książce pochodzą z prywatnych archiwów naszych rozmówców: pasażerów, członków załogi oraz pasjonatów M/S Batorego”. Są zatem pamiątkowe zbiorówki ze statkiem w tle. Moje absolutnie ulubione (poniżej) zdjęcie pożegnania. Mało co tu widać, tak na dobrą sprawę, ale robi się tak bardzo czule, tak coś ściska w trzewiach. Rok 1963, pożegnanie, jakich wiele.

Te pamiątkowe zdjęcia, czasem zupełnie niewstrzelone, poruszone, nieostre, czasem zbyt sztywne i sztampowe. Amatorskie ujęcia i każde ma inną historię. Uczucia – czy smutek (rozpacz!) pożegnania, czy  wzrok zapatrzony w horyzont na zwykłym portrecie, w dodatku z fleszem, te uczucia wręcz wylewają się ze stron książki. Zebrane razem tworzą jedną historię, jednego rejsu tam. Zaglądamy do baru na rufie, do jadalni, oczywiście mnóstwo czasu spędzamy na pokładzie. Absolutnie zjawiskowe jest zdjęcie z basenu na Batorym (basenu, krytego, ze zdumieniem oglądam to zdjęcie i tę opowieść). Są i tańce i rytuały. I widoki. Podróż pełnowymiarowa. A w końcu ląd.

Zdjęć jest ponad sto. Są widoki zza burty doświadczonego i bardzo sprawnego amatora, są reporterskie zdjęcia z tańców, głównie pamiątkowe. W części emigracyjnej – niemal same grupy ludzi na zdjęciach. Jakbyśmy właśnie dostali list od rodziny zza oceanu, pokazujące jak to im się wiedzie. Z ciekawostek, jest tam fotografia rodzinna Ryszarda Horowitza. Jeden drobny minus, bo już niestety nie wiadomo, która to jego wypowiedź. Nie można przyporządkować tych wspomnień do konkretnego nazwiska. Tym bardziej jesteśmy na jednym uniwersalnym rejsie. Pamięć zbiorowa. Zachęcam do tej podróży. Idźcie czytać i oglądać”

Joanna Kinowska, historyczka sztuki
http://miejscefotografii.blogspot.com/
21 marca 2020